25.07.2013 19:56
Wyprawy dalekie i bliskie, Puck.
Coraz bardziej żałuję, że w Bieszczady wybrałem się w czerwcu. Cały rok czekałem i jak tylko miałem okazję pojechałem, a trzeba było poczekać przy najmniej miesiąc, choć najlepszą porą na wakacyjny wyjazd jest sierpień, jego druga połowa. I tu wielu z was spyta, dla czego? Aby nie wzdychać przez resztę wakacji do wyprawy, którą ja mam za sobą i nie widzę możliwości, aby pojechać znowu.
Wyjazd powinien być zakończeniem, aby można było w zimowe wieczory wspominać, a nie przez całe lato. Siedząc w domu przeglądając zdjęcia, pomyślałem sobie, aby pojechać na krótką wyprawę, taką za miedzę do Pucka. Aby wyjazd bardziej urozmaicić wybrałem z atrakcji jeszcze Rewę. Był to tego dnia strzała w dziesiątkę. Słońce po upalnej niedzieli schowało się za chmury, zrobiło się sino jak w listopadzie. Ruszyłem z Cisowej to dzielnica Gdyni, prosto przez tory na Pogórze w kierunku Rewy. Droga, choć wąska, przebiegła spokojnie tylko wiatr mną bujał jak rybacką łajbą, wiało tak, że gdyby nie kask na głowie zwiałoby wszystkie włosy gdyby tylko były. Przez Pierwoszyno i Mosty obok Mechelinek dotarłem do Rewy, po drodze na słupie mignęły mi bociany
.Pomarańcza stanęła na pustym parkingu, ruszyłem w kierunku plaży. Wchodzą na piasek zerknąłem na prawo w oddali na morzu niczym średniowieczny zamek stała przy Babich Dołach stara torpedowania.
Ruszyłem w kierunku rewskiego cypla, morze wzburzone falami smagało głęboko plaże. Myślałem, że jedyną atrakcją będą, piasek i morze jakże się ucieszyłem, kiedy spostrzegłem w oddali skrzydła kitesurferów. Zapowiadało się ciekawie. Od dawna chodzi za mną taki eksperyment, aby skorzystać z okazji, jaką daje morze i spróbować samemu jazdy na desce z żaglem. Warunki tego dnia były wymarzone, silny wiatr, wzburzone morze.
Przyjemnie popatrzeć jak po falach
śmigają surferzy na deskach tak małych, że prawie ich nie
widać. Skaczą, śmigają, przewroty i zwroty
czasem wpadają w wodę by po chwili żagiel wyrwał ich w
górę. Tak przyglądając się wyczynom na wodzie strzelałem
fotki podążając w kierunku cypla, jednak nie było mi dane,
przewalało się przez niego morze, a ja byłem w butach, skończyło
się na zdjęciu i wróciłem na parking.
Aby dojechać do Pucka
tak jak zamierzałem, trzeba było wrócić do Pierwoszyna tam
skręcić w prawo drogą na Rumię. W połowie drogi skręcamy w prawo
na Moście Błota. Tu droga biegnie przez tereny podmokłe, na
których możemy spotkać żurawie.
Przez Mrzezino i Żelistrzewo do Pucka wjechałem
drogą, która prowadzi wzdłuż torów. Przelatuje
przez miasto na rondzie skręcam w prawo wybieram drogę na
Władysławowo celem jest parking nad morzem, tuż za miastem, punkt
widokowy. Wyjeżdżając z miasta na chwilę się zatrzymałem przy
ogromnym pomniku Braterstwa Broni z armią sami wiecie.
Tuż po chwili mijam miejsce, w
którym Generał Błękitnej Armii w imieniu całego Narodu
składał ślub polskiemu morzu, pieczętując zaślubiny pierścieniem,
który skryły sine fale Bałtyku. Tu na parkingu kończę moją
„wyprawę” zastanawiam się gdzie wybrać się następnym
razem, „chodzi’ za mną Frombork i jego tajemnice,
wydmy w Łebie i kaszubskie lasy. I choć brakuje mi tych emocji,
które towarzyszą podczas długiej wyprawy to z tych
krótki też można przywieść moc wrażeń.
Komentarze : 2
Patrz, że ja tego pomnika nigdy... A latam tam często. No i jest cel kolejnego przelotu :))))) Pozdrawiam, pisz, fajnie się czyta.
Spróbuj w przeciwną stronę, zamek w Starej Kiszewie. Z Cisowej masz kilka fajnych opcji tras widokowych i na dodatek miejscami nawet krętych, omijających główne przelotówki.
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- O moim motocyklu (14)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (10)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)